| Nawigacja |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Maria Konopnicka
Urodziła się 23 maja 1842 r. w Suwałkach, ale spędziła tu tylko parę lat dzieciństwa. Około 1849 r. ojciec jej, Józef Wasiłowski, „Obrońca Prokuratorii Generalnej i Patron Trybunału Cywilnego I Instancji Guberni Augustowskiej", przeniesiony został na podobne stanowisko w Kaliszu. Wkrótce, w roku 1854, zmarła matka Marii, Scholastyka z Turskich, pozostawiając cztery córki i syna jedynaka. Odtąd jedynym opiekunem i wychowawcą osieroconych dzieci stał się ojciec. Był to człowiek kulturalny i światły, miłośnik i znawca literatury. Z pochodzenia ziemianin, z wykształcenia i zawodu prawnik, należał do pierwszego pokolenia inteligencji zawodowej związanej ze środowiskiem szlacheckim, a zarazem wysoko ceniącej wartość pracy i pielęgnującej żarliwie tradycję patriotyczną. Stryj przyszłej pisarki, przyjaciel i towarzysz spiskowy Lenartowicza, „wzięty w Sybir spędził długie lata w rotach aresztanckich, skazany w sołdaty bez dosługi — wspominała Konopnicka. — Jego listy, rozmowy o nim i wreszcie jego powrót w żołdackim szynelu, stanowią część najsilniejszych wrażeń mego dzieciństwa". O swym domu rodzinnym pisała dalej: „Atmosfera naszego dziecięctwa była bardzo różna od tej, w jakiej dzieci żyją zwykle. Ojciec mój był mistyk, ogromnie religijny, samotnik, oddany pracy i dzieciom. Tłumaczył listy Pascala, Psalmy Dawidowe i inne, ale prac swoich nie dawał do druku. (....] Prawie mizantrop, wychowywał nas zgoła bez kobiecego wpływu, czytając nam książkę O naśladowaniu Chrystusa, którą, tak samo jak i wiele ewangelii i przypowieści biblijnych, umiałam w pierwszym niemal dziecięctwie na pamięć. Poetów naszych poznałam też z ust ojca i z naszych wieczornych rozmów z nim i czytań. Naprzód Karpińskiego, potem Mickiewicza; Słowackiego i Krasińskiego znacznie później i na własną rękę. Czytając poezje, ojciec mój bywał do łez wzruszony, a my najczęściej płakaliśmy wszyscy, widząc łzy ojca. Tak — pamiętam — poznałam Wallenroda". W takiej mrocznej nieco aurze, w warunkach surowej dyscypliny obyczajowej i moralnej, wśród napiętych do egzaltacji uczuć patriotycznych wzrastała i kształciła się przyszła pisarka. Tylko jeden rok 1855—6 spędziła Maria na tzw. pensji — w znanej warszawskiej szkole sióstr sakramentek. Tam poznała Elizę Pawłowską, którą odnalazła po latach jako słynną już literatkę — Orzeszkową. Przelotna znajomość młodzieńcza wyrosła wówczas w mocną przyjaźń łączącą obie pisarki do ostatnich lat życia. 10 września 1862 r. Maria została żoną Jarosława Konopnickiego, starszego od niej znacznie ziemianina, współwłaściciela majątku Bronów w powiecie tureckim, nie opodal Kalisza. Zaskakujący kontrast obyczajów codziennych i stylu życia między ascetycznym domem ojcowskim a beztroskim dworkiem nie wzbudził jeszcze wówczas w młodej pani poważniejszych refleksji; stał się raczej przyjemną i ekscytującą niespodzianką: „Jestem jak odurzona — pisała do swych bliskich. — Piękna rzecz! Przerzucają cię w świat inny, inne życie — dają ci nowe nazwisko, położenie i stosunki — sercu nawet twemu każą bić taktem jakichś obcych uczuć: toć podziwie się wolno i nie od razu opamiętać się można". A dalej wyznawała: „Otóż powiem Wam — że jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. Nie wiem doprawdy, co stanowi to szczęście: czy serce i charakter Jarosława — czy szacunek i dobre imię, jakie mu tutaj powszechnie przyznają — czy ten mały, szary domek pod słomianym dachem, co wyświeżony jak uróżowana babinka zachował wszystkie cechy swoich omal nie Matuzalowych latek [...]. Porobiłam tu dużo znajomości; co prawda nigdy nie żyłam w kółku tak licznym i towarzyskim; sąsiedztwa są bardzo miłe...".
Zmiana otoczenia, pierwszy raz w życiu zakosztowana swoboda, troskliwość męża, przychylność sąsiadów — wszystko to sprawiło, że pierwsze miesiące małżeństwa upłynęły pogodnie; stary dworek modrzewiowy nie zdradził jeszcze, na jak kruchych podstawach oparte były wrażenia szczęścia. Zanim jednak zdołały się odsłonić zawody i gorycze życia w nowej sferze, w dom bronowski wtargnęło powsta
nie. Rodzina Konopnickich wzięła czynny udział w walkach, Jarosław, czuwając w miarę możności nad młodą żoną spodziewającą się dziecka, pomagał powstańcom informacjami, zaopatrzeniem i bronią. Groźba uwięzienia sprawiła jednak, że wkrótce po narodzinach syna małżonkowie z małym Tadeuszem wyjechali na przymusową emigrację do Wiednia a następnie do Niemiec. Do kraju powrócili w roku 1865, po amnestii, i osiedli w rodzinnym Bronowie. Zachowane z tych czasów listy Konopnickiej z żalem przywołują dawne wspomnienia, powracają do lat spędzonych w domu ojcowskim, z niepokojem mówią o przyszłości: „Ach! Czemuż w tych różnych marzeniach nie pytamy się nigdy, jakie jutro spotkają nas troski i zawody" — pisze smutnie w roku 1868. Na opanowujący ją nastrój przygnębienia i rozczarowania złożyło się wiele przyczyn: bolesna strata rodzinna - śmierć brata, który zginął w powstaniu; duszna atmosfera kraju gnębionego popowstaniowymi represjami; wzrastająca groźba ruiny materialnej, jaka zawisła nad bronowskim majątkiem, z dawna niszczonym nieskładną gospodarką, a obecnie podciętym kontrybucjami. Groźba ta nie zdołała zresztą wpłynąć na zmianę panujących tu obyczajów: „Sfera życia była huczna, szlachecka, w znaczeniu niedbania o jutro, a tłem życia były zjazdy, polowania, jarmarki, sądy polubowne - a nade wszystko były prawne długi [...] ciągłe subhasty, zajęcia. [...] Nareszcie wszystko się skończyło sprzedażą w takich warunkach, że się to równało ruinie" — wspominała pisarka po latach. Po utracie własnego majątku Jarosław otrzymał w dzierżawę wieś Gusin i tam w roku 1872 przeniósł się z żoną i sześciorgiem już dzieci; było ich ośmioro, dwóch chłopców zmarło wcześnie. Ale ów cień ruiny i trudne obowiązki rodzinne to tylko cząstka przyczyn niepokoju i buntu, który nurtuje przyszłą pisarkę. „Byłam zawsze samotną, samotność też była mistrzem moim. Nauczyłam się trochę myśleć - i wystarczać sobie" — napisze później do odnalezionej Orzeszkowej. Na pytanie przyjaciółki, czy była szczęśliwa, odpowie: „długo dosyć zdawało mi się — tak". „Zdawało się!" — podkreśla z goryczą. W tych latach bowiem stopniowo odsuwa się Konopnicka od swego ówczesnego otoczenia; prócz korespondencji świetnym dokumentem ukazującym narodziny tego dystansu stanie się po latach dedykowana synom nowela Józik Srokacz. Wzrastająca niechęć do stylu życia, sposobów odczuwania, ocen etycznych obowiązujących wśród ziemiańskiego otoczenia prowadziły z kolei do przewartościowywania zapatrywań religijnych, poglądów na stosunki społeczne (na razie w ramach wsi i dworu), na obywatelskie powinności jednostki. „Usiłowałam stworzyć sobie jakiś świat własny" — wspominała. Poszukiwania te przerodziły się w końcu w namiętną i niejako podwójną emancypację spod nacisku dotychczasowych norm i pojęć: dawniejszych, wyniesionych z atmosfery dzieciństwa i otaczających ją w szlacheckim dworku. Wielką pomoc w szukaniu własnej drogi przyniosła lektura: pierwszym „taranem sceptycyzmu" okazały się szkice Montaigne'a, pierwszym impulsem kierującym rozproszone zainteresowania w stronę zagadnień rozwoju społecznego — pisma J. Supińskiego. Następnie wspomina Konopnicka: „Z rozmysłem czytałam już St. Milla, Chevaliera, Roschera, Buckle'a, Baine'a, Ribota, Drapera i innych, szukając wszędzie pulsów życia, jego zawiązków, praw jego rozwoju i wysokich celów udoskonalenia ". W roku 1875 nieśmiało, pod pseudonimem, posyła Konopnicka do pisma „Kaliszanin" wiersz pt. Zimowy poranek; utwór zostaje przyjęty. W roku następnym warszawski „Tygodnik Ilustrowany" i „Bluszcz" ogłosiły dalsze utwory, m. in. cykl W górach, powstały po zwiedzeniu Pienin. Publikacja ta przyniosła autorce niespodzianą radość: przyjazne słowa Sienkiewicza-Litwosa, który w Listach z podróży, z Ameryki, serdecznie powitał nie znaną poetkę i w ten sposób przedstawił ją literackiej opinii. Wszystkie te zdarzenia ośmieliły debiutantkę i wpłynęły na podjęcie dawno dojrzewającej decyzji. W roku 1877 Konopnicka radykalnie zmienia otoczenie i tryb życia. Wraz z dziećmi, których dalsza nauka, zdobycie zawodu wymagały tego odważnego kroku, przenosi się do stolicy, licząc na własne zarobki piórem i, w pierwszym przynajmniej okresie, na zaofiarowaną pomoc ojca, który został prezesem Prokuratorii w Warszawie. Nagły zgon Józefa Wasiłowskiego pozostawia ją zdaną wyłącznie na własne siły. W tych niezmiernie trudnych warunkach podejmuje Konopnicka pracę pisarską. „Moje dnie — rozbite godzinami lekcji, które wprawdzie dają dzieciom moim chleb i naukę, ale mnie samą odzierają z wszelkiej swobody myśli i z wszelkiej możności skupienia sił w większy, rozleglejszy zamiar — te dnie są męką, jak dnie galernika" — pisała wówczas do Orzeszkowej. Ciężkie warunki materialne, bliskie po prostu nędzy, nie były jedynymi trudnościami, z jakimi walczyć musiała Konopnicka niemal od początków swej działalności pisarskiej. Po krótkim okresie powszechnego uznania, do którego w niemałym stopniu przyczyniły się przychylne oceny sławnego już Sienkiewicza, zachęcającego wydawców do książkowej edycji wierszy poetki, sytuacja zmieniła się nagle. Utwory Konopnickiej ogłaszane w pismach warszawskich, a zebrane w tomikach: Poezje seria 1 (1881), Poezje seria 2 (1883), Poezje seria 3 (1887) z dołączonymi do nich kolejnymi seriami Obrazków, zwłaszcza zaś Fragmenty dramatyczne — Z przeszłości, opublikowane w wileńskim wydawnictwie Orzeszkowej (1881) — wzbudziły gwałtowne napaści ze strony grup szlachecko--konserwatywnych i klerykalnych, zarówno na terenie Królestwa, jak tzw. Galicji. Temperatura dyskusji wokół twórczości Konopnickiej w tych latach, wątpliwości, z jakimi spotkały się jej liczne wiersze nawet w środowiskach liberalnych, wahających się niekiedy przed poparciem buntowniczej poetki, wyraźna sympatia kół socjalizującej lewicy społeczno-literackiej — wszystko to świadczyło dowodnie o podjęciu przez pisarkę najbardziej istotnej problematyki życia narodowego, o celnym uchwyceniu konfliktów społecznych i ideowych. Odważne zaangażowanie Konopnickiej przyczyniło się także w znacznym stopniu do niepowodzenia podjętej przez nią próby samodzielnego redagowania demokratycznego pisma dla kobiet „Świt". Po dwu latach musiała się wycofać z tej pracy (1884 - 1886). Wejście Konopnickiej do życia literackiego przypadło na okres zmierzchu dyskusji, znanych pod nazwą walki „młodej" (pozytywistycznej) i „starej" prasy. Świadectwem rozczarowania do pozytywistycznego programu wśród jego dotychczasowych zwolenników i entuzjastów były powstające w latach osiemdziesiątych nowele i dramaty Świętochowskiego, cykl nowelistyczny Z różnych sfer Orzeszkowej, opowiadania Prusa, Sienkiewicza. W utworach tych znalazło odbicie zaniepokojenie wzrastającymi konfliktami społecznymi. Jednocześnie obfitowały one w próby wzbogacenia wiedzy o warunkach życia, obyczajach i psychice postaci ze środowisk ludowych. Poszukiwaniom tym towarzyszył obfity rozwój małych form nowelistycznych: studiów, obrazków, opowiadań, który dla licznych pisarzy stanowił jakby zwiad przygotowujący ich wielką twórczość powieściową. Konopnicka także wchłonęła sporo wskazań zaszczepionych przez ruch pozytywistyczny, nie tyle jednak w dziedzinie poglądów na społeczeństwo, ile w zakresie emancypacji obyczajowej, w odważnym pogłębianiu horyzontów umysłowych, w wyzwalaniu spod wpływów tradycji feudalnej i klerykalnej. Najgorętszym protestem przeciw tej ostatniej były Fragmenty dramatyczne.
Więcej zdjęć
przejdź do Fragmenty Dramatyczne
|
|
|
|
|
|
| |
Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (13 wejścia) tutaj! |
|
|
|
|
|
|
|